Prawie 2 lata minęły odkąd ostatnio uraczyłam Was jakimiś domowymi sposobami na przeziębienie czy ból gardła. Czas to reaktywować! 🙂 Zwłaszcza, że od bardzo dawna chodziła mi po głowie maść rozgrzewająca. Do tej pory przy przeziębieniu używałam amolu, ale trzeba przyznać, że nie jest on jakoś specjalnie przyjemny w użyciu. Przyszło mi do głowy, że w aptece można dostać też taką maść rozgrzewającą i że w sumie można by było spróbować coś podobnego zrobić w domu.
Do czego właściwie używałam amolu? No cóż, głównie do odetkania nosa. Na pewno każda i każdy z Was przynajmniej raz nie mógł/mogła zasnąć ze względu na nos zatkany tak, że nie ma czym oddychać. A wiadomo, że oddychanie przez usta dobre nie jest. W nosie każdy z nas ma rzęski, które oczyszczają powietrze z zanieczyszczeń – w ustach czegoś takiego nie ma. 😉 Oddychać przez usta podczas choroby + nie móc zasnąć? Najgorzej. Dlatego właśnie pomagałam sobie amolem. Problem w tym, że amol jest na bazie alkoholu, który piecze i wysusza. A taka domowa maść już nie. Nie chcę demonizować amolu – żadna krzywda Wam się nie powinna stać, jeśli zdecydujecie się na jego używanie. Po prostu chcę wypróbować łagodniejszą opcję. Do tego taką maścią może Wam porządnie wymasować klatę i plecy bliska osoba. 🙂 A to z kolei może pomóc w odkrztuszaniu wydzieliny, która pojawia się przy przeziębieniu.
Maść jest superprosta w przygotowaniu – potrzebujecie olejków zapachowych i bazy tłuszczowej. Olejki mogą być ultranaturalne (i oczywiście będą wtedy lepsze – oraz droższe), ale nie muszą – te syntetycznie wytworzone także pomogą w odetkaniu nosa, a nie zaszkodzą nałożone na skórę, bo rozrzedzają je oleje bazowe. Mało tego! Dzięki olejom bazowym nasz maść staje się pielęgnacyjna. 🙂 No to do dzieła!
UWAGA: Maść jest niewskazana dla kobiet w ciąży i karmiących piersią ze względu na zawartość olejków eterycznych.
Domowa maść rozgrzewająca – przepis
Czego potrzebujemy?
- 5 łyżek oleju kokosowego,
- 25 g masła kakaowego* (albo shea – ja miałam kakaowe, które musiałam już zużyć),
- 20 g wosku pszczelego*,
- 15-20 kropli olejku eukaliptusowego,
- 10-15 kropli olejku miętowego,
- 10 kropli olejku lawendowego,
- 10 kropli olejku sosnowego/rozmarynowego/herbacianego,
- miseczki, garnuszka, czegoś drewnianego do mieszania, wagi.
*można zrezygnować i zastąpić olejem – będzie bardziej lejące
Co robimy?
Podgrzewamy oleje z woskiem na kąpieli wodnej.
To może trochę potrwać ze względu na wosk. Ostrożnie zdejmujemy naczynie z olejami i woskiem. Czekamy 5-10 minut aż nieco się ochłodzą.
Dodajemy olejki i czekamy aż powstała maź się wystudzi. I to wszystko. 🙂 Można smarować. 🙂
Lubicie takie przeciwprzeziębieniowe diajłaje? Czy raczej biegacie do apteki po leki bez recepty?
Obserwuj mnie na Facebooku, Instagramie i Bloglovin. 🙂
Co jeszcze może Cię zainteresować: